Dalsza część
A więc pełna nadziei że już to się skończy i że będę zdrowa wzięłam te tabletki tak jak mi kazano i po 3 dniach kiedy kąpałam córkę miałam taka myśl aż się trzęsę jak mam to napisac....... Żeby zrobić jej krzywdę.... Jak się otrząsnęłam mało mi serce nie wyskoczyło..... Masakra co ja wtedy przeszłam wyrzuciłam te tabletki i po preczytaniu skutków ubocznych. I myślałam to już koniec ,że jak nie wezmę to wróci do normy, a tu nie dalej to samo. Będąc na skraju wyczerpania nerwowego poszłam do swojego lekarza po pomoc nie do psychiatry.
Zobaczyłam Panią psycholog, która tam przyjmuje i błagając o pomoc spytałam czy mi pomoże. Nie zastanawiała się i kazała przyjść jutro (nigdy jej tego nie zapomnę wyciągnęła mnie tego bagna).
Z wizyty na wizytę było coraz lepiej pomogła mi zrozumieć na czym polegają te myśli i że nigdy tego nie zrobię bo to ma u mnie wywołać lęk po to by mnie dobić. Ale za nim to zrozumiałam każda myśl ścinała mnie z nóg no bo jak tak można myśleć.
Wmówiłam sobie że ma chyba schiofremie.
Pewnej wizyty bo wszystko jej mówiła zrobiła mi jakiś test dosyć dziwny. I pytam po co to i dlaczego ale milczała i kazała pisać.
Minęło parę dni i na wizycie pani psycholog mówi nie martw się już nie masz schizofremi, a ja ze co a skąd pani wie a ona ze to z tego testu. Normalnie spadło mi z serca z tonę chyba. A z drugiej strony pomyślcie.... Jak nasz mózg może sobie wymyślić i pogrążyć człowieka.